GTA San Andreas: Nieznany kod

Znasz ten kod w GTA San Andreas o którym nikt nie wie jaki ma wpływ na grę? Jest prawie na każdej witrynie z kodami, zazwyczaj w rubryce “Nieznane kody”. Gra wyświetli informację “Kod Aktywowany” jak przy każdym innym cheacie, ale nic się nie stanie. Niedawno dowiedziałem się co ten kod powoduje i byłem przerażony… Nigdy nie wpisujcie takich kodów. Dla dobra własnego życia. Jeśli mi nie wierzycie, w porządku, ale nie testujcie aby udowodnić mi kłamstwo…, będziecie i tak tego żałować. To było w zeszły weekend, wpisałem kod i zgodnie z oczekiwaniami pojawiło się “Kod Aktywowany” bez żadnej reakcji ze strony gry. Ale kiedy szedłem w kierunku Los Santos spostrzegłem coś dziwnego na Słońcu, tak coś przed nim było ustawione. Było bardzo małe, musiałbym do tego podlecieć aby się temu bliżej przyjrzeć. Wpisałem kod na jetpacka i tak właśnie zrobiłem.

Im byłem bliżej, moje ciało odruchowo zaczęło się trząść, podświadomie czegoś się bałem, ale nawet nie wiedziałem co to powodowało. Moje ciało rzecz jasna chciało tego uniknąć ale kontynuowałem. Słyszałem jak CJ zaczął szlochać i niespodziewanie zaczął trząść się jak cholera. Byłem przerażony i postanowiłem że jednak zrezygnuje. Jak tylko wylądowałem, CJ wciąż drżał i bał się, wydając dźwięki które to potwierdzały. Kiedy nacisnąłem trójkąt na padzie aby zdjąć jet packa, CJ sam pobiegł chcąc oddalić się od Słońca (ciekawe jak…). Nic nie przyciskałem, i nie mogłem przejąć nad nim kontroli. Po prostu ciągle biegł w przeciwnym kierunku.

To był jeden z tych cholernych kodów przez których czułem niepokój, nie mówiąc aby ten obiekt był niezauważalny, ale myślę że po wpisaniu tego kodu, jeszcze nikt nie podleciał tak blisko do niego. Teraz chciałem wiedzieć co się stanie gdy jednak nie zrezygnuję lecieć w jego kierunku.

Niespodziewanie na ekranie wyświetlił się “Kod Aktywowany” i CJ popełnił samobójstwo jakby kod sam się wpisał, ale ja przez chwilę nic nie wciskałem. Najdziwniejszą z tego rzeczą było, że jeśli zostaniesz złapany, CJ budzi się przy posterunku policji, a kiedy umrzesz – przy szpitalu. Tym razem umarł, ale obudził się w szczerym polu niedaleko autostrady. Miałem już nad nim kontrolę więc wpisałem kod na jetpacka i postanowiłem ponownie zmierzać ku Słońcu. Obiekt wciąż tam był.

Tak jak ostatnim razem, wszystko szło gładko dopóki nie zbliżyłem się wystarczająco blisko. CJ zaczął reagować w sposób który nie został zakodowany w grze. Ekran rozmazał się i z powrotem stał się wyraźny, jakby były problemy z wczytywaniem czegoś, i mój PS2 robił przy tym straszne dźwięki jak podczas nagrywania gry, co nie mogło mnie zaskoczyć

Będę szczery, moje przerażenie ani przez chwilę nie zmalało. Ale musiałem wiedzieć co to było. To nie dawało mi spokoju. Utrzymywałem kurs aż po pewnym czasie doleciałem do obiektu. Kiedy byłem wystarczająco blisko aby rozpoznać co to właściwie jest, CJ zaczął krwawić. Krwawić w taki sposób jakby krew z niego tryskała hektolitrami, co było nietypowe w tej grze. CJ wciąż ciężko oddychał ale nie poddawałem się.

Mój kontroler zaczął wibrować, ale nie tak zwyczajnie wibrować jak te specjalne kontrolery. Drżał bardzo szybko. Od konsoli było czuć smród jakby się coś fajczyło. Kiedy chciałem wyjść z gry bojąc się że ją uszkodzę, było za późno. CJ sam wylądował, spojrzał w moją stronę i… po prostu wpatrywał się… Jego twarz wyglądała przygnębiona i pełna strachu, płakał albo tak się wydawało. Przekonało mnie to aby kontynuować i zobaczyć co ten kod ostatecznie powoduje jeśli gra miałaby się zaraz zjarać na amen. Oczywiście było już za późno aby ją wyłączyć.

Chwyciłem więc pada, wszedłem w jetpacka i zacząłem się wznosić. Im byłem bliżej tym rzeczy dookoła stawały się realniejsze, grafika, jetpack wytwarzał dym z ognia, ogień wyglądał bardziej realistycznie, krew i szlochanie CJ’a, drzewa, wiatr, Słońce…

Swoją drogą, obiekt był losowym czarnym okręgiem. Dostrzegłem go zanim gra zaczęła się rozmywać. Wszystko stawało się bardziej realne i to mnie przerażało. Kiedy miałem przelatywać przez ten okręg, CJ wydał z siebie bardzo głośny krzyk, przez co podskoczyłem jak mała dziewczynka. Gdy w końcu przez niego przeleciałem, ekran zrobił się czarny i mógłbym przysiąc, że w ciemnościach widziałem wnętrze domu mojego przyjaciela. Słyszałem jak CJ głośno oddychał, ale jego nie mogłem dostrzec. Wszystko było tak realistyczne. To już nie była gra video. CJ był wyższy od przeciętnego człowieka. Był realnym człowiekiem…! Ale przysięgam że to był dom mojego przyjaciela. Gra w końcu scrashowała się i ekran zrobił się pusty. Byłem bardzo zaniepokojony ale pytania jakie nasuwały mi się w tamtej chwili były bardziej interesujące.

Najstraszniejszą częścią jest fakt, że dywan mojego kolegi był poplamiony krwią a sam pokój był zadymiony (jetpack CJ’a).

M jak Miłość- odcinek widmo

Pewnie znacie serial obyczajowy na TVP2 “M jak Miłość” ja osobiście go znam i miałem spotkanie z jego największą tajemnicą o której wam tu niżej opowiem. Wszystko co tu napiszę jest prawdą i tylko prawdą.

Moja mama bardzo lubi oglądać tego tasiemca i ja sam go czasami zobaczę gdy siedzę sobie z nią w godzinach wieczornych w salonie, czasami nawet gdy jem kolację ta produkcja przewija się kątem oka. Ale przejdźmy do rzeczy. Pewnego poranka obudziłem się rześki i wypoczęty i po paru minutach lenienia się, wyskoczyłem z łóżka i pobiegłem do kuchni za smakowitym zapachem salcesonu, zapowiadało się smakowite śniadanie. Mama uśmiechnęła się i popatrzyła na mnie po czym podała mi smakowitą bułkę z chlebem. Od samego patrzenia dostałem żołądkowego orgazmu.

-Salceson jest dla kota karaluchu- popatrzyła na mnie karcąco.

-No ale mamo…- wydałem z siebie bolesny jęk gdy zobaczyłem zapchlonego sierściucha który miał zjeść moje śniadanie.

-Synu- rzekła przedrzeźniona , stukając rytmicznie o blat.

-Tak mamusiu?- odpowiedziałem grzecznie uśmiechając się od ucha do ucha i przegryzając szampańskie śniadanie.

-Nie oglądałam wczoraj “M jak Miłość” kochanie, włączysz mi go na tych… tym… internecie?- popatrzyła na mnie znów jakby wydawała milczący rozkaz włączenia jej odcinka na internecie-

Wziąłem laptopa do kuchni i położyłem go na stole po czym poszukałem w przeglądarce odcinków online, po chwili znalazłem oficjalną stronę TVP na której można było obejrzeć serial legalnie. Strona początkowo nie włączyła się, występowało czarne tło a na nim biały napis “strona w trakcie konserwacji”, jednak ja nie poddawałem się i po paru próbach włączenia strony udało mi się, jednak że strona jakby nie była ukończona, odcinki nie miały miniatur i były na białym tle, pisały tylko ich numery zamiast nazw. Pod względem jakości wyglądało to jakby zrobił to jakiś gimnazjalista na informatyce. Mama podeszła do mnie i popatrzyła na monitor.

Włącz naj… Ojejku! Zapomniałam że idę dziś do pracy!- złapała się za głowę i po chwili wybiegła na korytarz i ubrała płaszcz, wyszła z domu i odjechała naszą multiplą.

Zostałem sam w domu, po chwili popatrzyłem na laptopa i postanowiłem że zagram w Tibię lub Minecraft’a , bardzo lubię te gry. Wziąłem laptopa z zasilaczem do pokoju i usiadłem z nim na łóżku. Chciałem wyłączyć stronę lecz komputer jakby się zawiesił, po chwili strona załadowała się ponownie i ukazał mi się tylko jeden biały napis na kruczoczarnym tle, “M jak Miłość test 00(mp4.)”. Nie myśląc wiele kliknąłem nań i moim oczom ukazał się player, sam załadował się fullscren. To było bardzo dziwne ale nie bałem się bo miałem plakat Gangu Albanii na ścianie.

Rozpoczęło się intro, jak w normalnym odcinku słychać było tą piosenkę o miłości, jedyne co było dziwne to to że intro było czarno-białe, postacie przedstawiane też były jakieś smutne, bardzo smutne, choć nie mogłem zrozumieć czemu tak się dzieje, wyglądali przecież normalnie. Mniej więcej w połowie utworu ekran zaczął śnieżyć a głos w piosence począł się jakby komputerowo obniżać. Zauważyłem też coś przerażającego, Lucjan w miejscu oczu miał czarne plamy. Odsunąłem się od ekranu ale jakaś mroczna ciekawość kazała mi oglądać ten chory materiał dalej. Ekran po twarzy Lucjana zaczął bardzo śnieżyć, wtem po paru minutach ukazał się dom w Grabinie, widzieliśmy go z perspektywy podwórza, dom był bardzo dziwny, ze ścian odpadał tynk, niebo było zachmurzone, trawa żółto-brązowa a drzewa uschnięte, za domem na jednym z nich wisiał jakiś nieszczęśnik z papierową torbą na głowie. Po chwili z ziemi zaczęły wyłaniać się gnijące ręce które dziwnymi ruchami chciały jakby złapać za nogę coś co jest na powierzchni, ale tam nic nie było.

Czarny ekran i wysoki dźwięk, tak jakby nie było sygnału, piętnaście sekund. Pojawia się znów dom w Grabinie kręcony z tej samej perspektywy, tym razem był normalny ale jednak przechodziły mnie dreszcze gdy go widziałem. Później kamera weszła do domu, widzieliśmy kuchnię a w niej Lucjana i Barbarę, Barbara piekła ciasto a Lucjan siedział przy stole i czytał gazetę, demoniczne było to ze szczękał sztuczną szczęką niczym chory psychicznie a Barbara jakby to ignorowała. Zakłócenia. Czerwony Obraz, po paru minutach wszystko się uspokaja.

-Hania nie żyje- odparł cichutko Lucjan, powstrzymując się od szczękania tym co ma miast zębów. Po chwili jednak wybuchł śmiechem i złapał za widelec po czym wbił go sobie w dłoń tak mocno że przygwoździł ją do stołu.

-Najwyższy był na to czas- Barbara wyjęła ciasto z piekarnika i wyjęła z szafki kuchennej sporą butlę z dorobionym napisem “arszemik”, kobieta zaczęła obficie polewać ciasto specyfikiem i po chwili uśmiechnęła się szeroko -Teraz jest gotowe!- Lucjan patrzył na to wszystko i płakał cicho, wtem nastąpiły parominutowe zakłócenia. Gdy obraz wrócił widzieliśmy szopę i Lucjana, tym razem miał czarne plamy miast oczu tak jak w czołówce, oprócz niego była tam krowa. Lucek stał koło niej, po paru sekundach w nienaturalny sposób przekręcił głowę w stronę kamery i popatrzył mi prosto w oczy tymi czarnymi ślepiami. Bardzo się przestraszyłem ale byłem jak sparaliżowany i nie chciałem odejść od komputera. Wtedy nastąpiły zakłócenia i podczas śnieżenia było słychać pisk hamulców i krzyk Barbary. Zaczęła także grać dziwna melodia, była taka jakaś obca a jednak skądś ją znałem. Wtedy mnie oświeciło, to był hymn III Rzeszy. Wtem zakłócenia ustały a grał jedynie hymn, coraz ciszej. Akcja przeniosła się na drogę, widzieliśmy Hankę w samochodzie, na pierwszy rzut oka była tam sama, płakała. Wtem w blasku słońca przez chwilę zobaczyłem że coś koło niej siedzi, to nie miało ciała, jedynie świecące się, czerwone, potworne ślepia. Hania Mostowiak zdawała się tego nie widzieć. Potwór wyciągnął dłoń do kierownicy i choć jego palce były od niej daleko kierownica zaczęła sama skręcać w rów, Hanka zaczęła krzyczeć a po chwili modlić się i z całej siły siłowała się z kierownicą by nie wypaść z drogi, telekinetyczny nacisk monstrum był jednak coraz silniejszy tak że kierownica zaczęła skręcać mimo dłoni Hani. Kamera pokazała drogę którą jechał samochód, jechał nad przepaścią, skręcił i wypadł z drogi po czym zaczął dachować, słychać było stłumione krzyki kobiety i jakieś niemieckie słowa. Pojazd zatrzymał się na dachu, na torach.

Po paru chwilach było widać Hankę próbującą wyjść z pułapki, z dala było słychać dźwięki pędzącego pendolino. Wypełzała z płonącego wraku i już miała wyczołgać się z niebezpiecznego miejsca lecz wyciągnęła się za nią jakaś kończyna z czarnej materii, coś co było we wraku chwyciło ją za nogę i pociągnęło z powrotem do środka nie zważając na jej krzyki, wtem nadjechało pendolino i mimo iż próbowało zahamować to było tak rozpędzone że rozpłaszczyło samochód razem z Hanką na lokomotywie i jechało z wrakiem na przodzie, po boku lokomotywy było widać płynącą krew, nie do dołu lecz do tyłu po karoserii ciuchci, pociąg pędził dalej nie zatrzymując się, wtem zobaczyłem konduktora. To był Lucjan, te jego czarne plamy w oczodołach, szczękał szczękał sztuczną szczęką jakby gryzł coś niewidzialnego.

Dźwięki i obraz się urwał. Przez parę minut było widać napis na niebieskim tle “Własność archiwów TVP nie podlega rozpowszechnianiu pod karą finansową”, gdy napis zeszedł z ekranu nastąpił drugi “materiał uszkodzony, skontaktuj się z producentem”. Wreszcie pokazał się dom w grabinie tak jak na początku, jedyna różnica że gdzieś dalej za domem z czegoś dymił, potężny czarny słup dymu, na ziemi miast rąk z podziemi leżały spalone ciała. Na pobliskim, usychającym ponuro drzewie była zawieszona huśtawka, na niej zaś huśtał się ss-man, przynajmniej tak myślę. Miał czerwoną opaskę ze swastyką i skórzany, obwieszony orderami płaszcz, jego twarz kryła maska przeciwgazowa, przypatrywał się ciałom bawiąc się pistoletem jakiego używano na II wojnie światowej. Nastąpiło cięcie, to wyglądało jak zmiana slajdów, byliśmy znów w kuchni, Barbara siedziała pod stołem, płakała krwią, ukrywała się przed kimś. Byłem naprawdę przestraszony, serce rżnęło płuco. Lucjan chodził wokół stołu, miał te czarne oczodoły i to szczękanie zębami, trzymał w dłoni zakrwawioną siekierę.

-Kochanie, to koniec, miłość będzie silniejsza od śmierci…- Zagwizdał i szybko wywrócił stół. Obraz się zaciął i było widać jego chory uśmiech godny najgorszego wariata. Zaczęły się zakłócenia dźwięku, było tylko trzeszczenie. W uchu warg widziałem że Barbara coś mówi i Lucjan też, po chwili babcia rozwarła usta jakby krzyczała w niebogłosy. Trząsłem się. Lucjan wziął zamach i uderzył z mocą prosto w szyję swojej żony. Ostrze narzędzia cięło wpierw powietrze jakby w zwolnionym tempie, gdy zetknęło się ze skórą bezbronnej kobiety obraz zniknął, komputer mi się wyłączył, po chwili włączyłem go z powrotem, na początku się nie udawało ale wciskałem przycisk kilka razy i zaczął działać. Choć na początku mam ekran wybierania hasła to od razu włączył się odcinek, znowu oglądałem zakłócenia. Wtem ukazała się czarno-biała scena która sprawiła że ugryzłem język ze strachu. Lucjan tańczył w piwnicy z bezgłowym ciałem żony, w ciemnych kątach leżały zaś spalone ciała tak jak na podwórzu, obraz powoli czerniał.

Pojawiły się napisy na czarnym tle, wyglądały na zrobione amatorsko. Nie było muzyki tylko jakieś pikanie, pomyślałem że to pewnie Kod Morse’a ale i tak nie umiałem nawet tego notować. Napisy były nieczytelne, jakby odręczne i przewijały się bardzo szybko, po bokach zamiast zdjęć bohaterów było widać odwrócony pentagram który zmieniał ciągle kolory, raz niebieski, raz czerwony, raz zielony. Po chwili pojawił się jedyny czytelny napis, po niemiecku. Szybko go zanotowałem na zeszycie do przyrody, pisało “Wir leben und wir die Ewigkeit”

Potem odcinek się skończył a komputer się zresetował, w historii przeglądarki nie było śladu dziwnej strony, wydawało mi się jednak że słyszę ciche szczękanie w szafie. Coś zapukało w okno.

To był Cienisty Lucjan. Uśmiechał się i pukał kikutem ręki bez dłoni w okno.

Jeff The Killer

Wycinek z lokalnej gazety:

NIEZNANY ZŁOWIESZCZY MORDERCA

DALEJ NA WOLNOŚCI.

Po tygodniach niewyjaśnionych zabójstw, groźny i tajemniczy morderca wciąż powiększa liczbę swoich ofiar. Znaleziono jednak młodego chłopca, który twierdzi, że przeżył atak zabójcy i odważnie opowiada swoją historię…

“Miałem zły sen i obudziłem się w środku nocy.” mówi chłopiec. ,,Zauważyłem, że z jakiegoś powodu okno było otwarte, chociaż pamiętam, że zamykałem je, zanim położyłem się spać. Wstałem więc z łóżka, żeby je zamknąć ponownie. W końcu wgramoliłem się z powrotem pod kołdrę i próbowałem zasnąć. To właśnie wtedy ogarnęło mnie dziwne uczucie, jakby ktoś mnie obserwował. Otworzyłem oczy i o mało nie wyskoczyłem z łóżka. Tam, w małym strumieniu światła wpadającym spomiędzy zasłon, zobaczyłem parę oczu.

To nie były normalne oczy; te były mroczne, złowieszcze, otoczone czernią… przerażały mnie. Ale wtedy ujrzałem jego usta. Długi, straszliwy uśmiech sprawił, że wszystkie włosy stanęły mi dęba. Postać stała tam, przeszywając mnie wzrokiem. Po chwili, która zdawać by się mogła wiecznością, powiedział to… Prostą frazę, ale wypowiedzianą w sposób, na który byłoby stać tylko człowieka obłąkanego.

Powiedział “Idź spać”. Zacząłem krzyczeć, na co błyskawicznie zareagował. Wyciągnął nóż i wycelował go w moje serce, wskakując na łóżko. Próbowałem walczyć; kopałem, biłem, wykręcałem się, starając się zrzucić go z siebie. Wtedy do pokoju wbiegł mój ojciec. Mężczyzna rzucił w jego stronę nożem, trafiając go w ramię. Ten szaleniec z pewnością by go wykończył, gdyby nie jeden z sąsiadów, który zaalarmował policję.

Policjanci wjechali na parking przed domem i pobiegli w stronę drzwi frontowych. Mężczyzna odwrócił się i wybiegł na korytarz. Usłyszałem trzask tłuczonego szkła. Kiedy wyszedłem ze swojego pokoju, zobaczyłem, że okno z tylnej części domu zostało rozbite. Wyjrzałem zza pozostałej po nim ramy i patrzyłem za nim, jak znika w oddali. Mogę powiedzieć wam tylko jedno, nigdy nie zapomnę jego twarzy. Te zimne, wrogie oczy i ten psychotyczny uśmiech. One nigdy nie opuszczą mojej głowy.”

Policja w dalszym ciągu szuka tego mężczyzny. Jeśli zobaczysz kogokolwiek, kto pasuje do opisu w tej historii, jak najszybciej zgłoś to do najbliższej komendy policji.

Jeff i jego rodzina przeprowadzili się do innego miasta. Jego ojciec dostał premię w pracy, więc uznali, że lepiej będzie im się żyło na jednym z tych “ekstrawaganckich” osiedli. Jeff ze swoim bratem Liu nie mogli narzekać. Nowy, lepszy dom. Czego tu nie lubić? Wkrótce po tym, jak się wypakowali, zawitali do nich sąsiedzi.

“Witajcie!” powiedziała kobieta. “Jestem Barbara, mieszkam w domu po drugiej stronie ulicy. Wraz z moim synkiem chcieliśmy się z wami zapoznać.” Barbara odwróciła się i zawołała swojego syna. “Billy, to są nasi nowi sąsiedzi.”. Billy przywitał się i pobiegł dalej bawić się na podwórku.

“Cóż,” powiedziała mama Jeffa, “jestem Margaret, to mój mąż Peter, a to moi dwaj synowie, Jeff i Liu”. Kiedy już się wszyscy przywitali, Barbara zaprosiła ich na przyjęcie urodzinowe jej syna. Jeff z bratem chcieli odmówić, jednak ich matka wyprzedziła ich, mówiąc, że bardzo chcieliby pójść. Kiedy Jeff z rodziną skończyli się rozpakowywać, Jeff poszedł do swojej matki.

“Mamo, dlaczego zgodziłaś się na to przyjęcie? Jeśli jeszcze nie zauważyłaś, nie jestem już małym, głupim dzieckiem.”

“Jeff…” rzekła jego matka, “Dopiero się wprowadziliśmy; powinniśmy pokazać, że chcemy spędzać czas z naszymi sąsiadami, więc idziemy na to przyjęcie i koniec.” Jeff chciał mówić dalej, lecz przerwał, bo wiedział, że nie ma nic do gadania, gdy mama coś zadecyduje.

Wszedł po schodach do swojego pokoju, usiadł na łóżku i przez pewien czas siedział tak bezczynnie. Aż w pewnym momencie ogarnęło go dziwne uczucie. Nie był to ból, lecz po prostu… dziwne uczucie, lecz on je zignorował. Pomyślał, że to tylko dziwne uczucie. Usłyszał jak matka woła go, by wziął swoje rzeczy, więc poszedł po nie na dół.

Następnego dnia Jeff zszedł na dół, aby zjeść śniadanie i przygotować się do szkoły. Gdy jadł, znów ogarnęło go to dziwne uczucie, tylko tym razem było silniejsze i powodowało lekki ból, lecz on ponownie je zignorował. Gdy Jeff i Liu zjedli śniadanie i przygotowali się do szkoły, poszli na przystanek autobusowy. Gdy już byli na przystanku i czekali na autobus nagle jakieś dziecko na deskorolce przeskoczyło nad nimi, centymetry nad ich głowami. Obaj od razu odskoczyli. „Hej, co ty robisz?”.

Dziecko “wylądowało” i obracając się do nich, kopnęło deskorolkę tak, aby mogło ją złapać w ręce. Na oko ten dzieciak miał z 12 lat, rok młodszy od Jeffa. Ubrany był w koszulkę marki Aeropostale i podarte, niebieskie jeansy.

“No, no, no. Wygląda na to, że mamy świeże mięso.”. Nagle pojawiła się dwójka dzieciaków, jeden był bardzo chudy, a drugi ogromny. “Skoro jesteście tutaj nowi, chcielibyśmy się wam przedstawić. To jest Keith.”. Jeff i Liu spojrzeli na chudego dzieciaka. Miał tak głupkowatą twarz, że można by od niego oczekiwać pomocników. “A to jest Troy”. Spojrzeli na grubego dzieciaka. Mowa o wannie smalcu. Ten dzieciak wyglądał jakby nigdy nie ćwiczył i chyba nie mógł kucać.

“I ja…” powiedział pierwszy dzieciak. “…jestem Randy. Skoro już się zapoznaliśmy, to wiedzcie, że dla każdego dzieciaka obowiązuje pewna cena. Chyba mnie rozumiecie?”. Liu wstał gotowy do walki, ale Randy z dwoma kumplami wyciągnęli noże. “Tsk, tsk, tsk! Miałem nadzieję, że będziecie bardziej chętni do współpracy, ale widzę, że musimy użyć cięższych środków.”. Randy podszedł do Liu i wyciągnął mu z kieszeni portfel. Jeffa znowu ogarnęło to dziwne uczucie, tylko że teraz było potężne, piekące. Jeff wstał, ale Liu dał mu znać, żeby usiadł, lecz Jeff to zignorował i podszedł do dzieciaka.

“Posłuchaj mały śmieciu, oddaj mojemu bratu portfel albo…!”. Randy włożył portfel Liu do swojej kieszeni i wyciągnął z niej nóż.

“Oh? I co zrobisz?” powiedział Randy, po czym Jeff dał mu pstryczka w nos. Randy chciał uderzyć Jeff’a w twarz, lecz zanim to zrobił, Jeff chwycił jego pięść i połamał mu nadgarstek. Gdy Randy darł się wniebogłosy, Jeff wyrwał nóż z jego dłoni. Troy i Keith próbowali zaatakować go, lecz on był zbyt szybki. Powalił Randy’ego na ziemię. Keith prawie zaatakował go, lecz on zdążył kucnąć i wbił nóż w ramię Keith’a. Keith upuścił swój nóż i upadł na ziemię, krzycząc. Troy spróbował tego samego, lecz Jeff nawet nie potrzebował noża. Uderzył go prosto w brzuch. Troy wymiotując, osunął się na ziemię, a Liu tylko patrzył na Jeff’a z podziwem.

“Jeff, jak t-t-ty t…” tylko to Liu był w stanie wypowiedzieć. Zobaczyli, że jedzie ich autobus i wiedzieli, że obwinią ich za to wszystko, więc zaczęli biec ile sił w nogach. Kiedy biegli, odwrócili się i zauważyli, że kierowca autobusu podbiegł do Randy’ego i innych. Kiedy Jeff i Liu byli już w szkole, nie mieli zamiaru powiedzieć, co się stało. Tylko siedzieli na lekcjach i słuchali. Liu myślał, że Jeff po prostu pobił kilku dzieciaków, ale Jeff wiedział, że to było coś więcej. Coś… mrocznego. To dziwne uczucie, które ogarnęło Jeff’a, znikło, gdy kogoś krzywdził. Wiedział, że to okropnie brzmi, ale krzywdząc kogoś, czuł się taki szczęśliwy, czuł, że to uczucie odchodzi i nie czuł go już w szkole. Nawet, gdy szedł do domu blisko przystanku autobusowego i prawdopodobnie nigdy więcej nie jeździł autobusem, czuł by się szczęśliwy. Kiedy wrócili do domu, rodzice zapytali ich, jak minął dzień. Jeff odpowiedział nieco złowrogim głosem “To był piękny dzień.”.

Następnego ranka Jeff usłyszał pukanie do drzwi frontowych. Gdy zszedł na dół, zobaczył dwóch policjantów stojących w drzwiach. Jego matka spojrzała na niego gniewnym wzrokiem.

“Jeff, panowie powiedzieli mi, że zaatakowałeś troje dzieci. To nawet nie była zwykła bójka, oni byli dźgani. Dźgani synu!”. Wzrok Jeff’a powędrował na podłogę, pokazując matce, że to prawda.

“Mamo, ale oni pierwsi grozili nam nożami.”.

“Młody człowieku,” powiedział jeden z policjantów, “znaleźliśmy troje dzieci dźgniętych, a jednego z obrażeniami wewnętrznymi. Mamy świadków, że sprawca uciekł z miejsca zbrodni. Więc co masz nam do powiedzenia?”. Jeff wiedział, że nie da się wybrnąć z tej sytuacji. Mógł powiedzieć, że on i Liu zostali zaatakowani, lecz nie było dowodów kto zaczął bójkę. Nie mogli powiedzieć, że uciekali, bo naprawdę tak było. Jeff nie mógł obronić ani siebie, ani Liu.

“Synu, zawołaj swojego brata.” Jeff nie mógł tego zrobić od pobicia tych dzieciaków.

“Ale proszę pana, to byłem ja! To ja ich pobiłem. Liu próbował mnie odciągnąć, ale nie mógł mnie powstrzymać.”. Policjanci spojrzeli na siebie i skinęli głowami.

“No, to wygląda na rok w więzieniu…”.

“Czekajcie!” krzyknął Liu, trzymając w dłoni nóż. Policjanci wyciągnęli broń i wycelowali w niego.

“To byłem ja! Ja ich pobiłem, mam na to dowody!”. Liu podwinął swoje rękawy, odkrywając różne zadrapania i siniaki. Wyglądały, jakby były po bójce.

“Najpierw odłóż ten nóż.” powiedział jeden z policjantów. Liu rzucił nóż na ziemię, podniósł ręce do góry i podszedł do policjantów.

“Nie, Liu! Przecież to byłem ja! Ja to zrobiłem!”. Po twarzy Jeff’a zaczęły spływać łzy.

“Ah, biedny braciszku. Próbujesz przyjąć winę za coś, co ja zrobiłem. Weźcie mnie stąd.”. Policja zabrała Liu do samochodu.

“Liu, powiedz im! Powiedz im! To ja pobiłem te dzieciaki!”. Matka Jeffa położyła ręce na jego ramionach.

“Jeff, proszę cię. Nie musisz kłamać. Wiemy, że to Liu. Przestań już.”. Jeff mógł tylko bezczynnie patrzeć na odjeżdżający radiowóz. Kilka minut później ojciec Jeff’a przyjechał. Widział twarz Jeff’a i wiedział, że coś jest nie tak.

“Synu, co się stało?”. Jeff nie mógł nic powiedzieć z powodu płaczu. Jego matka weszła z ojcem do domu, żeby opowiedzieć mu złe nowiny. Jeff został na podjeździe i płakał. Po jakiejś godzinie wrócił do domu. Widział, że rodzice są tak samo zszokowani, smutni jak i rozczarowani. Nie mógł na nich patrzeć. Wolał nawet nie myśleć, co rodzice sądzą o Liu, podczas gdy to była wina Jeff’a. W końcu poszedł spać, mając nadzieję, że choć na chwilę zapomni o całej sprawie.

Dwa dni później, odkąd wsadzili Liu za kratki, nie było od niego żadnych wieści. Jeff nie miał znajomych do odwiedzenia. Nic tylko smutek i poczucie winy. Aż do soboty, kiedy mama Jeff’a obudziła go z uśmiechniętą, słoneczną twarzą.

“Jeff, dziś jest ten dzień.” powiedziała jego matka, odsłaniając zasłony i wpuszczając światło do jego pokoju.

“J-jaki dzień?” powiedział w półśnie Jeff.

“Urodziny Billy’ego.”. Po tych słowach Jeff całkowicie się obudził.

“Mamo, ty żartujesz, prawda? Nie myśl, że pójdę na urodziny jakiegoś dziecka po tym, jak…” zrobił długą przerwę.

“Jeff, oboje wiemy co się stało. To przyjęcie może sprawić, że na trochę zapomnimy o całej sprawie. A teraz ubierz się.” powiedziała matka Jeff’a, po czym zeszła na dół, aby się przygotować. Kiedy Jeff wreszcie zmusił się, aby wstać, wziął pierwszą lepszą koszulkę i parę jeansów i zszedł na dół. Zobaczył, że jego ojciec jest ubrany w garnitur, a jego matka w suknię. Zdziwił się, dlaczego ubrali się w takie eleganckie rzeczy na imprezę jakiegoś dzieciaka.

“Synu, to wszystko, w co się ubierasz?” zapytała mama Jeffa. “To lepsze niż takie eleganckie ubrania.” powiedział Jeff. Jego matka zignorowała wielką chęć, aby na niego nakrzyczeć i po prostu uśmiechnęła się.

“Jeff, może jesteśmy za bardzo elegancko ubrani, ale może zrobimy na nich dobre wrażenie.” powiedział ojciec Jeff’a. Jeff burknął coś pod nosem i poszedł do swojego pokoju.

“Ja nie mam żadnych takich “eleganckich” ubrań!” krzyknął ze swojego pokoju.

“Po prostu weź coś.” powiedziała jego matka. Przejrzał całą swoją szafę w poszukiwaniu czegoś eleganckiego. Znalazł czarne, dresowe spodnie, które ubierał na specjalne okazje i podkoszulkę. Nie mógł znaleźć koszulki, którą mógłby założyć. Rozejrzał się, ale znalazł tylko koszule w paski i wzorki. Nic, co mógłby założyć z dresowymi spodniami. W końcu znalazł białą bluzę z kapturem i włożył ją.

“Ty w tym idziesz?” powiedzieli razem jego rodzice. Jego matka spojrzała na zegarek. “Nie ma czasu na przebieranki. Chodźmy już.” powiedziała, po czym usłyszała jak Jeff z ojcem wychodzą z domu. Razem przeszli przez ulicę do domu Barbary i Billy’ego. Zapukali i ukazała im się Barbara, zupełnie jak rodzice Jeff’a, przesadnie ubrana. Gdy weszli do domu zobaczyli, że tam są tylko dorośli. Żadnych dzieci.

“Dzieci są na podwórku. Jeff, co ty na to, żebyś poszedł je poznać?” powiedziała Barbara.

Jeff wyszedł na podwórko i zobaczył, że było tam pełno dzieci. Wszyscy biegali w dziwacznych, kowbojskich strojach, strzelając do siebie z plastikowych pistolecików. Nagle do Jeff’a podbiegł dzieciak, wręczając mu pistolecik i kapelusz.

“Cześć, chcesz się pobawić?” powiedział.

“Eee, nie. Jestem za stary na takie rzeczy” powiedział Jeff. Dziecko spojrzało na niego miną proszącego szczeniaka.

“Proszę?” powiedziało dziecko. “No dobra.” powiedział Jeff. Założył kapelusz, wziął pistolecik i zaczął “strzelać” do innych dzieci. Na początku wydawało mu się to bezsensowne, ale po chwili wydawało mu się nawet trochę fajne. Może to nie było “cool”, ale to był pierwszy raz, kiedy choć na chwilę zapomniał o Liu. Jeff bawił się tak, aż usłyszał dziwaczny dźwięk. Dźwięk jeżdżącej deskorolki. Po chwili Randy, Troy i Keith przeskoczyli ogrodzenie na swoich deskorolkach. Jeff upuścił swój plastikowy pistolet i zrzucił kapelusz. Randy patrzył na Jeff’a z nienawiścią w oczach.

“Witaj, Jeff” powiedział Randy. “Mamy parę niedokończonych spraw.”. Jeff zobaczył, że Randy ma posiniaczoną twarz.”Też tak myślę. Zajebię cię, za to, że wpakowałeś mojego brata za kratki.”.

Randy zdenerwował się. “Oh, bardzo śmieszne, wiesz, że ja i tak wygram. Może skopałeś nam tyłki kiedyś, ale nie dzisiaj.” powiedział Randy, po czym ruszył na Jeff’a. Obaj upadli na ziemię. Randy uderzył Jeffa w nos, a Jeff złapał go za uszy i przyłożył mu “z główki”, odpychając go od siebie. Po chwili wstali na nogi. Dzieci krzyczały, a rodzice wybiegali z domu. Troy i Keith wyciągnęli z kieszeni pistolety.

“Niech nikt nie przerywa, bo polecą flaki!” powiedzieli. Randy wyciągnął nóż i wbił go w ramię Jeffa.

Jeff wydarł się wniebogłosy i upadł na kolana. Randy bezlitośnie kopał go w twarz. Po trzech kopach Jeff chwycił nogę Randy’ego i przekręcił ją, co spowodowało, że upadł na ziemię. Jeff wstał i poszedł w kierunku tylnych drzwi. Troy chwycił go.

“Potrzebujesz pomocy?”. Chwycił Jeffa za kołnierz i przerzucił go przez drzwi. Gdy Jeff próbował wstać, Randy powalił go na ziemię, i kopał go tak długo, aż zaczął kasłać krwią.

“No dawaj Jeff! Walcz ze mną!”. Przeciągnął Jeff’a do kuchni. Randy widząc butelkę wódki na stole, roztrzaskał ją na głowie Jeff’a.

“Walcz!”. Randy przeciągnął Jeff’a do salonu.

“No dalej Jeff! Spójrz na mnie!”. Jeff podniósł wzrok. Jego twarz była cała zakrwawiona. “To ja wpakowałem twojego brata za kratki! A ty będziesz siedział i pozwolisz mu tam gnić przez cały rok! Powinieneś się wstydzić!”. Jeff zaczął się podnosić.

“Oh, wreszcie zacząłeś się podnosić.”. Jeff już wstał. Na jego twarzy była krew i wódka. Znowu doznał tego dziwnego uczucia, ale wcześniej nie było tak silne. “Wreszcie. Wstał!” krzyknął Randy i pobiegł z zamiarem zaatakowania Jeffa. To wtedy to się zdarzyło. Coś w Jeffie pękło. Jego psychika została całkowicie zniszczona, racjonalne myślenie znikło. Jedyne, co teraz potrafił, to zabijać. Chwycił Randy’ego i z dużą siłą rzucił nim o ziemię. Stanął nad nim i z ogromną siłą uderzył go prosto w serce, które się zatrzymało. Kiedy Randy próbował złapać oddech, Jeff bił go. Cios za ciosem. Krew tryskała z jego ciała, aż złapał ostatni oddech i umarł.

Każdy teraz patrzył na Jeffa. Rodzice, płaczące dzieci, nawet Troy i Keith, którzy niewiele myśląc, wycelowali bronie w Jeffa. Jeff widząc wycelowane w niego pistolety, pobiegł schodami na górę. Kiedy biegł, Troy i Keith otworzyli do niego ogień, lecz każdy strzał pudłował. Troy i Keith pobiegli za Jeff’em. Kiedy wystrzelili ostatnie naboje, Jeff skradając się, wszedł do łazienki. Chwycił stojak na ręcznik i wyrwał go ze ściany. Do łazienki wtarli Troy i Keith z nożami w dłoniach.

Troy podbiegł z nożem do Jeffa, który uderzył go stojakiem na ręcznik w twarz. Troy bezwładnie opadł na ziemię, więc zostali tylko Jeff i Keith. Keith był bardziej zwinny, więc kiedy Jeff wymachiwał stojakiem, Keith wyrzucił nóż i chwycił Jeffa za szyję. I rzucił nim o ścianę. Z górnej półki spadł na nich wybielacz. Palił ich obu i obaj zaczęli krzyczeć. Jeff wytarł oczy najlepiej jak mógł. Kiedy Keith jeszcze krzyczał z bólu, Jeff wziął z powrotem do ręki stojak na ręczniki. Celnie rozwalił metalowym stojakiem głowę Keith’owi. Kiedy Keith już leżał zakrwawiony na ziemi, towarzyszył mu złowieszczy uśmiech.

“Co w tym takiego śmiesznego?!” zapytał Jeff. Keith wyciągnął zapalniczkę i włączył ją. “To,” powiedział, “że jesteś pokryty wybielaczem i alkoholem.”. Jeff szeroko otworzył oczy ze zdziwienia, a Keith rzucił na niego zapalniczkę. Alkohol i wybielacz w kontakcie z ogniem wybuchły. Gdy alkohol zwęglił jego skórę, wybielacz ją wybielił. Próbował się ugasić, lecz nic nie pomagało. Jeff darł się w niebogłosy. Alkohol sprawił, że był chodzącym płomieniem. Wyszedł na korytarz i spadł ze schodów. Wszyscy krzyczeli, gdy zobaczyli Jeff’a, ledwo żywego, płonącego człowieka. Ostatnią rzeczą, jaką zobaczył, była jego matka, która próbowała go ugasić. Wtedy stracił przytomność.

Kiedy Jeff się obudził, poczuł, że ma bandaże na twarzy. Nic nie widział, ale czuł, że ma je również na ramieniu i szwy na całym ciele. Próbował wstać, lecz uświadomił sobie, że ma w ramieniu jakąś rurkę. Wtedy przybiegła pielęgniarka.

“Myślę, że jeszcze nie powinieneś wstawać.” Powiedziała, kładąc go z powrotem na łóżku i poprawiając rurkę w jego ramieniu. Jeff usiadł. Nic nie widział. Kompletnie nie wiedział, gdzie jest. Po długich godzinach usłyszał swoją matkę.

“Kochanie, jak się czujesz?” zapytała. Jeff nie mógł odpowiedzieć. Jego twarz była zakryta bandażami, więc nie mógł w ogóle mówić. “Kotku, mam wspaniałe wieści. Po tym wszystkim policja uznała za winnego Randy’ego i powiedziała, że zwolni Liu”. Jeff wstał jak najszybciej potrafił, lecz przypomniał sobie, o rurce w jego ramieniu. “Liu wyjdzie jutro, będziecie mogli znowu być razem.”.

Matka Jeff’a uścisnęła go i pożegnała się. Przez następne tygodnie Jeff był odwiedzany przez rodzinę.

W końcu nadszedł ten dzień. Dzień zdejmowania bandaży. Jego rodzina niecierpliwiła się. Czekali aż doktor usunie ostatni bandaż zakrywający jego twarz.

“Miejmy nadzieję, że to będzie ładnie wyglądać.” powiedział doktor, ściągając bandaż z twarzy Jeff’a.

Matka Jeffa krzyknęła na widok jego twarzy, a Liu z ojcem patrzyli z obrzydzeniem.

“C-co się stało z moją twarzą?” zapytał Jeff, po czym wyskoczył z łóżka i pobiegł do łazienki. Spojrzał w lustro i zobaczył, dlaczego rodzina tak zareagowała. Jego twarz była… okropna. Jego usta były spalone do głębokiej czerwieni, jego twarz zmieniła kolor na czystą biel, a jego włosy zmieniły kolor z brązu na kruczą czerń. Powoli dotknął ręką swojej twarzy. Była teraz szorstka. Spojrzał na swoją rodzinę, a potem znowu w lustro.

“Jeff…” powiedział Liu. “Ona wcale nie jest taka zła…”.

“Nie jest taka zła?!” zapytał Jeff. “Ona jest perfekcyjna!”. Jego rodzina była zaskoczona, a Jeff zaczął się głośno śmiać. Jego rodzina zauważyła, że jego lewe oko i ręka drgały.

“Uh… Jeff, dobrze się czujesz?”.

“Dobrze?! Nigdy nie czułem się taki szczęśliwy! Ha ha ha ha haaaaaaa! Spójrzcie na mnie! Ta twarz pasuje do mnie idealnie!”. Nie mógł przestać się śmiać. Pogładził znowu swoją twarz i spojrzał w lustro. Co to spowodowało? Więc, pamiętasz jak Jeff i Randy walczyli? Coś w jego umyśle, w jego psychice, pękło. On teraz był tylko szaloną maszyną do zabijania, lecz jego rodzina jeszcze o tym nie wiedziała.

“Doktorze,” zapytała mama Jeffa. “czy mój syn ma… No wie pan… w porządku w głowie?”.

“Tak, to jest typowy objaw dla pacjentów, którym podaliśmy tak dużą ilość środków przeciwbólowych. Jeśli po paru tygodniach nic się nie zmieni, zrobimy mu test psychologiczny.”.

“Dobrze, dziękuje doktorze.”. Matka Jeffa spojrzała na niego „Jeff, kotku, wracamy do domu.”.

Jeff oderwał twarz od lustra. Jego twarz dalej miała ten straszny uśmiech. “Dobrze mamo. Ha ha haaaaaaaa!”. Matka spojrzała na niego i wzięła za ramiona i poszła z nim po ubrania.

„To ubrania, w których przyszedłeś.” powiedziała pielęgniarka z recepcji. Matka Jeffa spojrzała na czarne, dresowe spodnie i białą bluzę z kapturem, które miał na sobie jej syn. Teraz były czyste. Nie było na nich krwi, a dziury były zaszyte. Mama Jeff’a wróciła do pokoju i podała mu ubrania. Potem wszyscy wyszli, nie wiedząc, że to ostatni dzień ich życia.

Później tej nocy matkę Jeff’a obudził dźwięk dochodzący z łazienki. Tym dźwiękiem był płacz. Powoli weszła do łazienki, aby zobaczyć co się dzieje. Ujrzała potworny widok. Jeff trzymał nóż i wycinał uśmiech na jego policzkach.

“Jeff, co ty robisz?” zapytała.

Jeff spojrzał na matkę “Mamusiu, nie mogłem się ciągle uśmiechać. To po chwili bolało. Ale teraz mogę się uśmiechać wiecznie.”. Matka Jeffa zobaczyła jego oczy, okrążone w czerni.

“Jeff, twoje oczy!”. Jego oczy wyglądały, jakby nie miały się nigdy zamknąć.

“Nie mogłem widzieć mojej twarzy. Moje oczy zamykały się ze zmęczenia, więc spaliłem swoje powieki, więc teraz będę mógł wiecznie widzieć siebie, moją nową twarz”. Jego matka powoli zaczęła się wycofywać, widząc, że jej syn postradał zmysły. “Co się stało, mamusiu? Czyż nie jestem piękny?!”.

“Jesteś synku.” powiedziała. „ P-pozwól mi pójść do tatusia, żeby mógł zobaczyć twoją nową twarz.”. Matka wbiegła do sypialni, budząc ojca. “Kotku, weź broń. Nasz…”. Zaniemówiła, gdy zobaczyła w progu Jeff’a trzymającego nóż.

“Mamusiu. Okłamałaś mnie.”. To ostatnie słowa jakie usłyszeli, zanim Jeff ruszył na nich i zadźgał.

Liu obudził się od tych dźwięków. Nie słyszał nic więcej, więc zamknął oczy i próbował zasnąć, lecz ogarnęło go dziwne uczucie, że ktoś go obserwuje. Kiedy się obrócił, Jeff zatkał jego usta ręką. Jeff powoli wyciągnął nóż, gotowy poderżnąć mu gardło. Liu próbował się wyrwać.

“Ciiiiiiiiii, idź spać.” powiedział Jeff.

Blitzy Theme & Wordpress PL